„O tym, czym naprawdę jest wolność, wiedzą niestety tylko
ci, co ją stracili”*
Źródło |
Napisano już wiele książek o dalekich podróżach i wielkich odkryciach.
Jednak ja przeczytałam tylko jedną książkę z tego gatunku i nie zamierzam
czytać żadnej innej. Nie dlatego, że mi się nie spodobała, wręcz przeciwnie,
uważam ją za tak dobrą, że jestem pewna, że żadna inna by jej nie dorównała.
Czytałam ją już dość dawno i dlatego ostatnio postanowiłam do niej wrócić.
Książka o której mówię jest na pewno znana większości czytelników, bo jest ona
jedną z lektur szkolnych, nosi ona tytuł
„Przygody Robinsona Kruzoe”, a napisał ją Daniel Defoe. Sięgając po „Robinsona
Kruzoe” byłam pewna, że będę czytać książkę Daniela Defoe. Dopiero w czasie
czytania i w miarę odnajdywania kolejnych różnic doszłam do wniosku, że jest to
inna książka, a napisał ją Stanisław Stampf’l na postawie książki Daniela
Defoe. O autorze udało mi się dowiedzieć
bardzo niewiele – był polskim dziennikarzem, literatą i twórcą słuchowisk
radiowych. Czy jego książka zasługuje na uwagę?
Treść książki nie jest chyba nikomu obca. Opowiada ona o
losach Robinsona Kruzoe – młodego mężczyzny, który pragnie zasmakować życia na
morzu wbrew woli rodziców. Ucieka więc z domu i udaje się w podróż, ale
niestety jego pierwsza wycieczka nie kończy się szczęśliwie. Wydawać by się
mogło, że po porażce młodzieniec szybko wróci do domu, ale (niestety) tak się
nie dzieje. Robinson postanawia wyruszyć w kolejną podróż, a później w
następną. Po drodze przeżywa bardzo wiele przygód i niesamowitych sytuacji. W
końcu ląduje na bezludnej wyspie, na której musi nauczyć się żyć. Ale czy syn
kupca jest w stanie przeżyć w miejscu, gdzie zdany jest tylko na siebie? Na
wyspie nikt nie zrobi nic za niego, musi nauczyć się wielu rzeczy i zapomnieć o
życiu, które wcześniej wiódł.
Kiedy pierwszy raz sięgnęłam po książkę Daniela Defoe
spodziewałam się kolejnej nudnej lektury i bardzo się zdziwiłam, bo okazało się,
że książka ta jest jedną z lepszych i najciekawszych, którą przeczytałam. Po
latach postanowiłam sprawdzić, czy książka ta wywoła we mnie takie same
uczucia. Przypadek sprawił, że trafiłam
na książkę Stanisława Stampf’la, ale absolutnie nie jestem z tego powodu
zawiedziona. Ten polski autor naprawdę dobrze poradził sobie z opisaniem
historii Kruzoe. Wydawać by się mogło, że książka napisana na podstawie innej
książki niczym nie może zaskoczyć, ale ta książka łamie schemat. Prawdą jest,
że książka w bardzo niewielu momentach różni się od pierwowzoru, ale w żadnym
wypadku nie jest to wada. To tamtą książkę pokochałam, więc bardzo się cieszę,
że ta książka jest do niej podobna. Poza tym autor ma naprawdę wielki talent
pisarski. Historie, które opowiada pisane są dynamicznie, opisy przyrody
zachwycają swoją szczegółowością, a monologi skłaniają do przemyśleń. Kolejną
zaletą jest to, że autor wiele razy zmienia narrację, raz stosuje narrację
pierwszoosobową, a raz trzecio osobową, jako wpisy z pamiętnika Robinsona. Obie
formy bardzo szczegółowo opisują uczucie zagubienia, które u Robinsona
dominuje. Nie mogę zdecydować, która z form narracji podoba mi się bardziej, bo
uwielbiam obie.
Trudno jest mi mówić
o bohaterach książki, kiedy bohater jest w zasadzie tylko jeden. Wydawać by się
mogło, że będzie się to wiązać się z nudą. W końcu brak bohaterów oznacza brak
dialogów. Autor jednak dobrze nam to wynagradza – poprzez liczne monologi. Ale nie
są one zwyczajnie. Pokazują stopniową przemianę bohatera, opowiadają o jego
uczuciach, o tym jak ciężko jest czasem żyć bez ludzi, zwłaszcza wtedy, gdy
potrzebuje się ich pomocy, albo wtedy kiedy po latach przemyśleń chciałoby się
wynagrodzić im wyrządzone krzywdy. Trzeba przyznać, że Robinson mimo licznych
zalet, popełnił w młodości wiele błędów, którymi się zadręcza i których mimo
ogromnych chęci nie będzie w stanie wynagrodzić. Nie jest jednak tak, że
Robinson dostrzega swoje błędy od razu. Dopiero po kilku latach pobytu na
wyspie, po wielu przemyśleniach i po długotrwałym procesie dorastania bohatera,
zauważa on jak bardzo skrzywdził bliskich mu ludzi. Robinson bardzo się zmienia,
można odnieść wrażenie, że bohater jest zupełnie inną postacią. Ale spójrzmy
prawdzie w oczy, czy ktokolwiek z nas pozostałby takim samym człowiekiem po
spędzeniu kilkunastu lat samotnie na wyspie? Zdecydowanie nie.
„Robinson Kruzoe” to książka, którą uwielbiam. Autor
idealnie przedstawił nam historię autorstwa Daniela Defoe. Nie sposób jest
wybrać, która z tych książek jest lepsza, ponieważ obie są dobre i obie
uwielbiam. Przeczytanie tej książki zmieniło mój pogląd na czytanie innych książek
o podróżach, zauważyłam, że inna powieść o podróżach także mi się spodobała,
więc w przyszłości na pewno będę czytać kolejne książki o podobnej tematyce. Myślę,
że nie muszę dodawać, że bardzo polecam tą książkę, w końcu widać po recenzji
jak bardzo mi się spodobała. Moim zdaniem wszyscy, którzy jeszcze nie
przeczytali tej powieści czy też oryginału Daniela Defoe powinni jak
najszybciej to zmienić.
*”Robinson Kruzoe” Stanisław Stampf’l str.47
9 komentarzy:
Czytałam pierwowzór Daniela Defoe i bardzo mi się ta książka podobała:) Jest jedną z moich ulubionych lektur z podstawówki:)
Mój tata uwielbia Robinsona :)
Pozdrawiam przedświątecznie!
Lata świetle temu czytałam „Robinsona Kruzoe”, więc moje wrażenie po tej lekturze są już mocno zatarte, dlatego przydałoby się odświeżyć pamięć, nawet z wersją Stanisława Stampf’la.
Ja nawet nie przeczytałam książki Defoe, a co dopiero tej :P Ale może kiedyś będzie okazja nadrobić zaległości :)
czytałam swego czasu "Robinsona Kruzoe", a jakże :)
lektura czasów dzieciństwa :)
Czytałam, czytałam. Życzę mnóstwa książek pod choinką!
Miło wspominam :)
Dziękuję i również życzę wielu książek pod choinką :)
Szczerze mówiąc trochę zdziwiło mnie Twoje postanowienie o nieczytaniu książek podróżniczych, bo skoro jedna z nich tak bardzo przypadła ci do gustu, inne też powinny :) W każdym razie znam tylko jedną wersję Robinsona - rzeczywiście bardzo udaną - ale może kiedyś to zmienię ;)
Prześlij komentarz